Relacje

wtorek, 1 stycznia 2019

To był rok.... piękny rok....

Rok 10 sezonu pierwszego dobiegł końca. To czas, aby przed ruszeniem na kolejna trasę na chwilę się zatrzymać i zerknąć za plecy. Rok 2018 - było fajnie :-)

Może na początek trochę numerków

·         24 imprezy, w tym dwie etapowe (Triada i GEZnO)

·         2715 km

·         636 godzin i 11 minut na trasie

·         118km 300m podejść :-)

Początek nietypowo, bo na krótkich trasach. Tak w sam raz, aby pozbyć się przeziębienia które mnie gnębiło od początku roku. 
Ultra to przede wszystkim głowa, a dopiero później nogi. Głowę trzeba ćwiczyć i nie ma lepszego miejsca niż Zamieć. Zabawa polega na tym, aby nie ulec pokusie zbyt długiego siedzenia na punktach przed kolejnymi wizytami na Skrzycznem. Było nieźle, ale jest jeszcze nad czym popracować.
Do każdej trasy wyglądającej w pierwszej chwili nawet niepozornie należy podchodzić z pokorą. Zawsze może się okazać, że taka Belgia wcale nie jest płaska. Legends Trail - bardzo szybko sprowadził mnie na ziemię. Stef Schuermans spokojnie może rywalizować z Michałem Kołodziejczykiem o to, kto bardziej umie "uatrakcyjnić" czas zawodnikom.

Jako, że należę do plemienia ludzi z krzaków to oczywiście krzaków nie mogło zabraknąć. Pomiędzy stałymi punktami w kalendarzu sporo imprez wskoczyło na zasadzie: bo są blisko, bo są fajne, bo trzeba rozruszać nogi po BUT305, bo w sumie nogi nie bolą po PTLu, bo dlaczego nie, itp :-)


Brak gór nie oznacza, że musi być nudno. Roztocze do tej pory znałem tylko z zimowych wizyt na Skorpionie i kto choć raz był na tej imprezie wie, że wiąże się tylko z jednym słowem WĄWÓZ. Majowa wizyta na Ultra Roztoczu pokazała, że jednak da się je zgrabnie omijać ;-).


Na Michałowych trasach zawsze należy spodziewać się niespodziewanego. Biegnąc naprzeciw burzy w trakcie Stumilaka zachwycałem się widowiskiem światła i dźwięku. Jako niepoprawny optymista kieruję się jedną zasadą - jak widzę błysk to znaczy, że mnie nie trafiło :-)


To miał być pierwszy od lat urlop bez biegania... nie moja wina, że impreza sama się napatoczyła. Jedna z najbardziej kameralnych w jakich ostatnio brałem udział - jako jeden z sześciu zawodników 11 razy wbiegałem na Mt. Esja. Przez większość czasu byłem tylko ja i góra.


Biegi górskie to nie tylko sport, to okazja do spotkania się z ludźmi, którzy mają podobny styl życia. Pomimo, że trasa Biegu 7 Szczytów nie przypadła mi do gustu, to dla samej atmosfery festiwalu było warto się wybrać do Lądka. 


Wariat - to słowo które często się słyszy na mecie tras długich. W sumie tak do końca nie jest istotne ile dana trasa ma kilometrów - trzeba ją porostu pokonać. Nic zwariowanego, ale gdy człowiek zerkając na kalendarz potrzebuje tylko dwóch minut na podjęcie decyzji czy w dwa wolne weekendy pomiędzy dwiema imprezami na 300km wcisnąć jeszcze dwie imprezy na 50km i 60km. To już do końca normalne nie jest. Baran Trail - to wypoczynek po PTLu czy może rozgrzewka przed BUT305?


Po co tak naprawdę startuje się na trasach o długości 305km? Jeżeli zapytać tych co stoją na linii startu BUT305 to nie ma spójnej odpowiedzi. Jedno jest pewne, pomimo że do mety dotrą tylko nieliczni, to za rok o tej samej porze większość z nich będzie ponownie stać na starcie -będą walczyć.

To była moja trzecia edycja dużego BUTa, a pierwsza na dystansie 305km. Edycja o tyle istotna, że chyba pierwszy raz spotkałem się z sytuacjami, które wymagały podjęcia ważnych decyzji. Mimo zmęczenia nie potrzebowałem ani ułamka sekundy na ich podjęcie. Dla mnie to był swoisty test wiedziałem że kiedyś się trafi.


Czym jest PTL? - tygodniem w Alpach gdzie każdy krok, minuta, dzień pokazuje jacy mulaccy jesteśmy oraz jednocześnie jak fajne rzeczy możemy robić aby nie przespać naszego życia. 


Wraz z WTM105 zamykam rok 2018 pokornie dziękuję za wszystkie chwile spędzone na trasach. Robiąc to zestawienie szczerze mogę polecić każdą imprezę na jakiej byłem. Cieszę się że większość z nich robią ludzie z pasją właśnie dla ludzi takich jak ja. :-)