Ledopadova Stovka - 110km 4300 D+

W planach noworocznych na rok 2016 postanowiłem bardziej skierować swój wzrok i buty na naszych południowych sąsiadów - wszak imprez biegowych ultra u nich ogrom, a odległościowo jest bardzo przyjaźnie. Jak postanowiłem tak też zrobiłem, na pierwszy cel obierając Ledopadovą Stovkę.

    Do wspólnego wyjazdu, oprócz Ani dodatkowo namówiłem PKŻ i HIU (dla niewtajemniczonych ekipę Rajdu Dolnego Sanu). Zapakowani w autko dość sprawnie pokonaliśmy 590 km dojazdu do Mikulasovic (550 km polecieliśmy autostradą A4). Mniej sprawnie poszło nam zlokalizowanie bazy zawodów, a dokładniej miejsca noclegowego. Dla pocieszenia nie jedyni kręciliśmy się wokół budynku szkoły w poszukiwaniu wskazówek jak dostać się do środka. W sumie były drzwi, w sumie były otwarte ......., ale ta kartka aby wchodzić od "zada" jakoś nas nie zachęcała ;-). Przed startem, który był zaplanowany na godzinę 21:30 trzeba było jeszcze odebrać chipa, kartę startową do podbijania punktów oraz opis trasy. Trasa biegu miała być poprowadzona głownie po szlakach turystycznych, a co za tym idzie bez dodatkowego oznakowana. Ułatwieniem w nawigacji miał być zapis trasy w postaci tracku GPS, udostępniony wcześniej na stronie imprezy.
               
   O 21:30 na linii startu stanęło 121 zawodników, między nimi Hiu i ja. Już po kilku kilometrach gdy trasa skręciła na szlak w lesie okazało się, że buty z kolcami to był bardzo dobry pomysł. Po kolejnych kilkuset metrach uznałem, że trzeba się pilnować, aby nie zwiedzać lasu ponadplanowo,  jak to zrobiła spora część czołówki. Zerkając co jakiś czas na GPS, z dobrą przyczepnością, początkowe kilometry uciekały sprawnie. Jedyne co, to zegarek jakoś nieśpiesznie naliczał przewyższenia a to zapowiadało, że dalsze etapy trasy będą bardzo wymagające. Pierwsza większa górka zaczęła się po 25km. Po dotarciu na szczyt pozostał jeszcze spacerek na czubek wieży widokowej. Na kolejnej górce w blasku latarki pojawiają się jakieś znajome kształty. Przyświecam mocniejszym światłem i przypomina mi się nazwa Zlaty Vrch - jedna z większych atrakcji okolicy. Lecę dalej, a górki na trasie zaczynają wyrastać w zastraszającym tempie. Po drodze zaliczam podejście na Pusty zamek, podejście na Stredni Vrch, podejście na Ovacki Vrch, podejście na Senovsky Vrch, podejście na Zamecky Vrch, gdzie dodatkowo w ruinach zamku jest wieża widokowa, a więc jeszcze podejście na wieżę.
               
   Na podejściu na Zamecki Vrch mijam wracającego już z punktu Huberta, który jak się okazało nie uciekł aż tak daleko do przodu, pomimo niemocy i senności jaka mnie dopadła. Wraz z nastaniem dnia wracam do świata żywych i przyśpieszam kroku z nadzieją, że może uda mi się dogonić Hiu. Nie doceniłem kolegi, nie udało mi się go dogonić, Hiu był szybszy. To on dogonił mnie kilka kilometrów dalej ;-) Sobie tylko znanymi technikami udało mu się przedostać niezauważonym za moje plecy aby w pewnym momencie efektownie wyskoczyć. Dalej już lecieliśmy razem, czasem żartując np. że kolejne punkty to pewnie będą na dwóch najwyższych górkach/skałach, które mamy w zasięgu wzroku. Wesoło było tylko do momentu jak rzeczywiście zaczęliśmy wchodzić na te skały. Kolejne atrakcje na trasie pochłaniały nasze siły do tego stopnia że w okolicach 100km byliśmy dopiero po 20 godzinach. Jakby tego było mało, ostatnie kilometry pokonaliśmy w deszczu. Na mecie czekały na nas  medal, dyplom, pyszna zupa, piwo oraz uśmiechnięte dziewczyny, które już wcześniej dotarły na metę pokonując trasę 38km

https://sites.google.com/site/tadopodraza/katalog/ledopadova-sovka/meta.jpg

               
Podsumowanie
  • Czas - 23:37  - wydaje się długo, ale trudność techniczna i przewyższenia robią swoje
  • Dystans - oficjalnie 110 km  - Garmin Fenix3 po korekcie błędów naliczył 116 km z czego 2 km to gratisowe zwiedzanie okolicy :-)
  • Trasa - trudna i męcząca, ale nawigacyjnie prawie bez problemów  - mimo że nie miało być dodatkowego oznakowania to na sporej części trasy  były strzałki  oraz bardzo pomocne w nocy odblaski.
  • Jedzenie - przepyszne zupy
  • Rywalizacja -  no cóż mówiąc wprost jestem cieniasem  - nie dość że obiegali mnie goście w dżinsach, to mieli jeszcze czas aby napić się piwka w tym czasie 
  • Atmosfera - rewelacyjna      
Ogólnie bardzo fajna i udana impreza, myślę, że jeszcze tam wrócę 

PROFIL TRASY: