To, że górki zimą są przepiękne i często bajeczne wie każdy,
kto choć raz wybrał się na zimowy spacer. Do tego, że bieganie po górkach jest fajne, chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Łącząc te dwie rzeczy można spędzić
naprawdę wyjątkowe chwile, ale o jednym trzeba pamiętać - zimą może być zimno,
ślisko i ciemno, o śniegu nie wspominając ;-) W końcu - "sorry, taki mamy klimat".
Okazji
do pobiegania zimą po górkach na trasach około 100km za wiele u nas nie ma. Można by spytać dlaczego? Mając za sobą wiele startów w zimowych edycjach 100km
maratonów na orientację odpowiedź jaką bym udzielił na to pytanie jest taka - zimą
trasy są nieobliczalne.
W zależności od warunków pogodowych i terenowych pokonanie dystansu może wymagać od nas zdecydowanie większych pokładów sił niż ta sama trasa latem. Zdecydowanie więcej czasu. Po prostu jest trudniej!!! Bardzo dobrze, lubię jak jest trudno :-)
W zależności od warunków pogodowych i terenowych pokonanie dystansu może wymagać od nas zdecydowanie większych pokładów sił niż ta sama trasa latem. Zdecydowanie więcej czasu. Po prostu jest trudniej!!! Bardzo dobrze, lubię jak jest trudno :-)
Winter
Trail Małopolska to zimowa edycja imprezy, której główną trasę miałem już
okazję poznać na jej letniej edycji w 2017 roku startując w UTM170. Tym razem baza
zawodów została umieszczona w ośrodku na zboczu Lubogoszczy. Bardzo fajne
miejsce wymagające jednak trochę wysiłku w postaci spacerku. Ci co nie załapali
się na miejsca noclegowe w bazie, w promocji dostali trochę więcej spacerków
;-).Wieczorem, krótka okazja do powspominania wspólnie z Jarkiem Haczykiem
trasy PTL'a. Mam nadzieję, że nie zanudzałem za bardzo, starając się opowiedzieć
to, czego opowiedzieć się nie da - tak naprawdę to trzeba przeżyć. Cóż, przed nami WTM105 - pora spać.
Po
starcie zaczynamy od podejścia na Lubogoszcz, aby nie było
za łatwo tuż przed zachodnim wierzchołkiem zbiegamy do doliny, aby ponownie wejść tuż przed
wierzchołkiem wschodnim - ot fantazja budowniczego trasy, kto mu zabroni.
Pierwszy punkt żywieniowy, umieszczony pod Lubomirem, wita nas przepyszną
zupką dyniową,
a nic tak dobrze nie robi jak gorąca zupka. Wcinam dwie miski.
a nic tak dobrze nie robi jak gorąca zupka. Wcinam dwie miski.
Wraz z kolejnymi kilometrami zbliża się jedna z głównych
atrakcji WTM - Szczebel. Górka, na którą zarówno wejście jak i zejście może
zapaść w pamięć. W sumie nie wiem ile razy już ją zwiedziłem, z każdej możliwej
strony zawsze było "ciekawie". Tuż przed atakiem na Szczebel jeszcze
chwila na odpoczynek i gorące ziemniaczki z ogniska :-)
Buty z
kolcami spisują się rewelacyjnie, więc zarówno Szczebel jak i Luboń padają
szybko. Pierwsza wizyta w punkcie Rabka Zaryte - chwila odpoczynku, czas na zagrzanie się, zupka tym razem orientalna... hmm, dyniowa lepiej grzała.
W dole światła Rabki, pomału się ściemnia, więc pora
wyciągnąć latarkę. Kilkanaście metrów dalej potykam się o coś, a jak już prawie
łapię równowagę potykam się ponownie. Mimo rozpaczliwego przebierania nogami nie jestem w stanie nadążyć za lecącym ciałem, machanie w powietrzu rękami też nic nie
pomaga...........po krótkim locie ląduję na glebie.
Chwilę mi zajęło zanim się pozbierałem :-(, mocno zirytowany
ruszam dalej. Kawałek za Maciejową z naprzeciwka wypada światełko lidera biegu.
Wygląda na to, że nic mu nie odbierze zwycięstwa, wymiata szybko, a za nim
długo, długo nie widać nikogo.
Przed rundką na Turbacz wizyta w punkcie Obidowa, gorąca
herbatka z sokiem, leczo i sympatyczna atmosfera na chwilę zatrzymuje.
3 godziny i 16km później ponownie jestem w Obidowej.
Każdy kolejny krok przybliża do mety, chwilę czasu zajmuje
jeszcze jedna wizyta w Rabce Zaryte. Zawodnicy wchodzą i wychodzą, a ja sobie
popijam kawkę i rozmawiam. W sumie to gdzie mam się śpieszyć, pudło już dawno
zajęte :-)
Pozostało już tylko wejście na Luboń od strony Perci
Borkowskiego, na szczęście najtrudniejszy odcinek jest ominięty bokiem. Szybki
zbieg do przełęczy i podejście na Szczebel od tej najprostszej strony. Kolejny
fragment trasy to wisienka na torcie - zejście ze Szczebla czarnym szlakiem.
Buty z kolcami robią swoje i na odcinku od perci do końca zbiegu wyprzedziłem
sześć osób. Metę przekraczam w promieniach porannego słonka.
105km - 22h 01 min - Bardzo fajne zakończenie roku - polecam każdemu kto lubi się trochę zmęczyć ;-).
Trasa wydawać by się mogła nie za trudna, ale w zimowych
warunkach zabierała jednak trochę więcej czasu. Bardzo dobrym pomysłem było
zabranie butów z kolcami, które trzymały idealnie.
Wielkie podziękowania
dla wszystkich wolontariuszy na punktach za ciepłe słowa, picie i jedzonko.
Zapraszam do oglądania wszystkich zdjęć z biegu (kilka z nich pozwoliłem sobie zamieścić powyżej) robionych przez:
Adventure: Globe, kawał dobrej roboty. Tak przy
okazji, widok Pioruna w nocy na szlaku może podnieść ciśnienie ;-)
Andrzeja Horodzieja z punktu w Obidowej -
zdjęcia super - nawet nie zauważyłem, że były robione - pokazują prawdziwe
oblicza, a nie uśmiechy do obiektywu :-):
W wyniku upadku uszkodzeniu uległ też chip w numerze startowym co w efekcie skończyło się DNFem, przynajmniej do czasu wyjaśnienia.
ULTRA TRAIL MAŁOPOLSKA - kolejna edycja już w czerwcu 2019. Pojawiła się nowa trasa 240km :-) coś dla mnie - ale nie tym razem. Termin zarezerwowany na ważniejszą imprezę całkowicie nie związaną z ULTRA:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz