Relacje

piątek, 17 listopada 2017

GEZnO - dekada

Rok 2008 to czas gdy tak naprawdę zaczęliśmy zabawę w orientację. GEZnO było moim pierwszym wspólnym startem z Anią, na dodatek wymyśliłem sobie trasę turystyczną ekstremalną. Jak należało się spodziewać pobyt w Pieninach nie można było zaliczyć do udanych. Pomysł na wariant był dobry, nawigacyjnie szło nawet nieźle, ale sił brakło i w okolicę mety musieliśmy wrócić już taksówką zaliczając DNF. Nie poddaliśmy się jednak - wróciliśmy w kolejnym roku na trasę GEZnO, tym razem organizowaną przez ekipę wydawnictwa Compass. Atmosfera jaką spotkaliśmy tak nas urzekła, że impreza ta stała się stałym punktem w naszym kalendarzu. Tak minęło 10 lat.


GEZnO - Górskie Ekstremalne Zawody na Orientację
  • zespoły dwuosobowe
  • dwa dni zmagań
  • sobota 8:00 - etap pierwszy, kolejność zaliczania punktów dowolna
  • limit czasu 8 godzin (tzn.do 16:00)
  • sobota wieczór - IMPREZKA
  • niedziela 7:00-7:30 - etap drugi, kolejność zaliczania punktów obowiązkowa  
  • limit czasu 8 godzin
  • naprawdę można się zmęczyć :-) 
  • tu się zbiera całe plemię ludzi z krzaków. 

ROK 2017 - KRYNICA

Stoimy w kółku przy tabliczce MIX, które z roku na rok jest coraz większe, w środku koszyk z mapami. Jeszcze chwila, wszyscy chwycą mapy i rozbiegną się w różne kierunki myśląc, że to właśnie ich wariant jest ten jedyny, najlepszy. Biorąc pod uwagę, że oprócz MIXów jest jeszcze siedem różnych kategorii, a każda ma trochę inny rozkład punktów, Ci którzy są pierwszy raz i myślą, że pobiegną za innym, są mocno zdziwieni :-). START i 170 zespołów rusza w las....   



Nie oglądając się na innych obieram własny wariant, który jak zwykle nie należy do tych popularnych i już po chwili jesteśmy sami na trasie. Poszczególne punkty wchodzą z marszu, idzie jakoś łatwo i wygląda na to, że uda się zebrać wszystkie punkty. Jeszcze nigdy się to nam nie udało w pierwszy dzień.  

Na metę pierwszego etapu wchodzimy z kompletem punktów 48 minut przed limitem. Na liczniku 31,5 km  i 1750m  D+ , 
Zebrać się do etapu niedzielnego zawsze jest jakoś ciężko, nie widomo czy to zmagania dnia wcześniejszego czy może wieczorna impreza tak wszystkich zmęczyły ;-). Tego dnia kolejność zaliczania punktów jest obowiązkowa więc tuż po starcie idziemy grzecznie w tramwaiku ludzi.
Dopiero po pierwszym punkcie ludzie gdzieś poznikali. My tniemy prosto na kolejny punkt obierając wariant przejścia przez rzekę. Pamiętam sytuację z jakiejś edycji, kiedy Ania nie chciała przejść 1-metrowego potoku mocząc jednego buta, gdy meta była 100m dalej.  Tamte czasy są już historią :-)
Za kolejnym punktem małe zdziwienie, bo zaczynają wyprzedzać nas lepsze zespoły o których myśleliśmy że są daleko z przodu - morale od razu wzrasta, przyspieszamy. 
Również dzisiaj wszystkie punky wchodzą bez problemu - jeszcze ostatnie podejście i pędzimy na metę. Obejście zakazanej drogi robimy torami, z tęsknotą patrząc na chodnik wzdłuż drogi. Zakazane to zakazane, całe szczęście już niedaleko. Etap kończymy po blisko 5 godzinach. Zegarek wskazuje 24km i 1320m D+. 

Ostatecznie kończymy na 15 miejscu na 30 zespołów :-)  Jakoś łatwo było w tym roku ;-)    


Wcześniej nie było tak różowo

ROK
ETAP
KM
D+
CZAS
PUNKTY
2017 MIX
E2
24
1320
04:58
komplet
E1
31,5
1750
07:12
komplet
2016 MIX
E2
28
1430
07:50
-2
E1
34
1510
07:12
-1
2015 MIX
E2
29
1540
06:46
komplet
E1
?
?
09:15
-4
2014 MIX
E2
34,5
1230
07:46
komplet
E1
34
1460
07:27
-1
2013 MIX
E2
28,5
1140
07:31
-1
E1
30
1510
07:29
-2
2012 MM
E2
28,6
1470
07:26
-3
E1
41
1930
08:00
-3
2011 MIX
E2
5,6
320
01:38
-7
E1
37,5
1530
07:58
-3
2010 MIX
E2
25
1180
06:28
komplet
E1
26
1560
07:23
-1
2009 R
E2
14
910
04:05
komplet
E1
?
?
?
?
2008 E
E2
DNS
E1
 -11 PKT / TAXI
DNF

ROK 2016 - ZAWOJA - MIX
Etap 1 -  34 km, 1510D+; czas 7h 12min, bez 1 pkt 

Etap 2 - 28 km, 1430D+; czas 7h 50min, bez 2 pkt


ROK 2015 - PIWNICZNA-ZDRÓJ - MIX
Etap 1 -  ? km, ?D+; czas 9h 15min,  bez 4 pkt; 1h 15min po limicie - GPS padł :-( same nieszczęścia

Etap 2 - 29 km, 1540D+; czas 6h 46min, komplet - pkt 40 został anulowany.


ROK 2014 - HAŃCZOWA - MIX
Etap 1 -  34 km, 1460D+; czas 7h 27min,  bez 1 pkt
 

Etap 2 -  34,5 km, 1230D+; czas 7h 46min,  komplet


ROK 2013 - KAMIENNA - MIX
Etap 1 -  30 km, 1510D+; czas 7h 29min,  bez 2 pkt

Etap 2 -  28,5 km, 1140D+; czas 7h 31min,  bez 1 pkt

ROK 2012 - PCIM - MM
Etap 1 -  41 km,  1930D+, czas 8h 00min,  bez 3 pkt.

Etap 2 -  28,6 km, 1470D+,  czas 7h 26min,  bez 3 pkt

ROK 2011 - ŁAPSZE NIŻNE - MIX
Etap 1 -  37,5 km,  1530D+, czas 7h 58min,  bez 3 pkt.

Etap 2 -  5,6 km,  324D+, czas 1h 38min,  bez 7 pkt. - Rezygnacja / NKL

ROK 2010 - USIOŁY - MIX
Etap 1 -  26 km,  1550D+, czas 7h 23min,  bez 1 pkt.

Etap 2 -  25 km,  1180D+, czas 6h 28min,  komplet

ROK 2009 - PILSKO - REKREACJA
Etap 1 -  14 km,  910D+, czas 4h 05min,  bez 1 pkt.

Etap 2 - brak zapisu z GPSa, uciekło z pamięci :-( 

ROK 2008 - MAŁE PIENINY - EKSTREMALNA
Etap 1 -  brak zapisu GPS, prawdopodobnie po pkt 6 zeszliśmy z trasy

Etap 2 - nie dotrwaliśmy do niego :-( NKL

wtorek, 17 października 2017

Zwiedzanie krzaków i nie tylko - Jurajska Jatka

Niektórzy już tak mają, że za długo w domu nie posiedzą, a że noga już prawie sprawna po ostatnim  nieco przydługim spacerku, to trzeba było się gdzieś ruszyć. Siedzę więc w aucie na autostradzie A4 pędząc w strugach deszczu do Olsztyna .... na szczęście tego obok Częstochowy.



JURAJSKA JATKA - byliśmy już na "Jatce" w zeszłym roku i bardzo miło wspominamy tę imprezę. Nie dość że atmosfera w bazie była bardzo sympatyczna, to sama Jura jest całkiem przyjemnym terenem na zwiedzanie krzaków. ... Czy zawsze? Jak się okazało, wystarczy że organizator trochę się postara przy lokalizacji punktów i może zrobić się bardzo ciekawie.  Nawet, na wydawało by się, prostych punktach można się nieźle zakręcić. :-) I dobrze, wszak o to chodzi, aby się dobrze bawić, nawet jak się czasami cisną mocne słowa na usta. A teraz o tym jak było tym razem.


Start - humanitarnie o godzinie 9:00, po zeszłorocznej odprawie o godzinie 5:00, jest to wręcz rozpusta w biały dzień. Kolejność zaliczania punktów dowolna - coś, co zawsze zaskakuje "nowych" - tuż po starcie nagle zawodnicy rozbiegają się w różne, wręcz przeciwne strony.:-)
Lecimy z Ewą na prościutki punkt o numerze 23 - szczyt wydmy. Tuż przed punktem wchodzimy w krzaki na tyle gęste, że trzeba się przeciskać. Gdy już przez nie przeszliśmy obok zobaczyłem drogę.  Można było dojść wygodniej - taki niefart na początek. Włażę na szczyt i punktu nie ma :-( no tak, kolejna niespodzianka - wydma ma dwa szczyty. 

Kolejny punkt niedaleko, na skałkach, jest bardzo malowniczy.

To, co jest fajne w Jurarskiej Jatce to duża ilość punktów do odnalezienia. Opuszczając jeden już trzeba myśleć o kolejnym, ponieważ wystarczy chwila nieuwagi i  leci się w kosmos. Nie przypilnowało się dróg i kierunku, i potem trzeba się pytać wycieczki przedszkolaków gdzie się wylądowało. Na pocieszenie, nie nam jedynym ten punkt sprawił trudność.  


Brodzimy po kostki w wodzie, jest jedna linia, jest druga linia, jest pełno innych zawodników tylko tego cholernego stawiku jakoś nie ma. Wydawał się taki banalny, a tyle czasu już tu się kręcimy. W końcu jest,  choć przez te krzaki ledwo go widać.


Coś za długo idziemy, a drogi nie ma, trzeba było wcześniej wejść w krzaki :-(. Pozostało już tylko iść na północ, aby się od czegoś namierzyć. Oooo!!! Tablica z napisem "TU JESTEŚ". Ok, idziemy, tylko skąd ta góra, jakoś za wcześnie. Jeszcze chwilę kręcimy się po szczycie. No tak, ten kto stawiał tablicę orłem z nawigacji też nie był. Nie pamiętam kiedy ostatnio zrobiłem taką wtopę. :-(


Dobra, nie ma co rozpaczać, na kolejny punkt leci droga... która po chwili się kończy w gęstych krzakach. A miało być tak pięknie.


Na punkt 10 droga wiodła prosto jak po sznurku, chyba nie było opcji aby coś tu popsuć. Za to na kolejny już można było znowu pokombinować. Po wcześniejszym zwiedzaniu krzaków wybieramy wariant bardziej bezpieczny. Przy bunkrze nacinamy się jeszcze na niezbyt zadowolonego gospodarza okolicznych włości. Mamy nadzieję że nie wpadnie na pomysł  aby zniszczyć  punkt, bo dopiero wtedy zaczną mu się ludzie kręcić po okolicy. 

PK4 - stodoła, kurczę, jak to? Mamy w środku miejscowości wejść komuś do stodoły? A jednak da się :-) 
  

Skałka, tyły cmentarza, wał przy grodzisku - te punkty wchodzą bez problemów, są przy drogach, takich punktów nie da się popsuć. Do punktu przy piekiełku trzeba się trochę wrócić i ten już prawie udało się nam spieprzyć, na szczęście zauważyliśmy innych zawodników.  

Pisałem, że punktów przy drodze nie da się popsuć? Bzdura, wszystko się da, "Polak potrafi". Dochodzimy do PK8, po lewej odchodzi mała droga, a według mapy punkt ma być przed odejściem, więc wracamy kawałek. Jest dom, jest urwisko, są krzaki tylko żadnych skałek nie widać. Schodzę po zboczu na dół, może są ukryte gdzieś w krzakach - nic. Chwilę się kręcę i skałki się znalazły, brakło nam 70m, aby na nie wleźć już na samym początku, a tak 10 minut uciekło :-(.  

Niby drobne błędy, a zabierają dużo czasu. Kolejny punkt i znowu coś się nie zgadza, no tak tej drogi z mapy w rzeczywistości nie ma - słuchało się odprawy to się wie. Kolejny punkt - przełazimy przez dziurę w ogrodzeniu już na samym początku i..... takich zarośli już dawno nie widziałem. Zamiast się wrócić i wejść jak normalni ludzie przez bramę, idziemy po zrujnowanym ogrodzeniu, przynajmniej do czasu jak się da, potem już nie ma wyboru, trzeba się przeciskać. Po cholerę słuchałem tej odprawy, nie wiedziałbym wtedy, że w ogrodzeniu są dziury. 


Przy kolejnym punkcie również dziura, tyle że tym razem ogromna, głęboka  i w ziemi. Już w domu wyszukałem, że to pozostałości technicznego zbiornika na wodę.  Umieszczenie punktów na Jatce było rewelacyjne, niby proste, ale pokazujące ciekawe miejsca. Takie coś lubię najbardziej :-) i za to należą się wielkie podziękowania budowniczemu trasy.

Jeszcze przed metą małe zwiedzanie gęstych krzaków, spotkanie z mało rozmownymi zawodnikami... chyba, byli tak skupieni na nawigacji, że nas nie zauważyli ;-) idąc w sobie tylko znanym kierunku.  Na metę wpadamy po 10 godzinach i 48 minutach. GPS wystukał 62km. Można to było zrobić zdecydowanie lepiej, krócej i szybciej. No cóż.... powiedzmy, że tym razem mieliśmy niefart, zawsze to lepiej brzmi niż "nawigator do dupy" ;-)

Organizacyjnie - super, trasa - super, pogoda - super; wszystko SUPER!!!  Czekamy na kolejne JATKI.